W gospodarce kapitalistycznej monopol jest niepożądanym tworem. Istnienie takiej struktury rynku może stwarzać problemy, ograniczać dostęp do dóbr oraz hamować rozwój. Jednakże stwarza także możliwości. Skupię się tutaj na rynku wyszukiwarek internetowych. Jestem świadom tego, że nie można nazwać tego czystym monopolem, ale dominacja wyszukiwarki Google praktycznie we wszystkich krajach stwarza przesłanki ku przeanalizowaniu tego rynku jako monopolistycznego.

W raportach dotyczących sytuacji panującej na rynku wyszukiwarek internetowych można wyczytać, iż w wielu krajach z Google korzysta ponad 50 % użytkowników internetu. Jedynymi bastionami jest pięć krajów w których przedstawiony podmiot nie jest największą wyszukiwarką. Obecnie wszystkie opierające się Google’owi państwa używają różnych alfabetów niełacińskich. Do tych krajów należą: Chiny, Japonia, Korea Południowa, Rosja i Tajwan. Oprócz niełacińskiego alfabetu na zaistniałą sytuację może mieć także wpływ fakt, iż są to kraje o nastawieniu nieco nacjonalistycznym w szczególności dotyczy to Rosji i Chin, gdzie lokalne wyszukiwarki są wspierane przez władze, a zagranicznym inwestorom często stwarza się bariery wejścia. Doskonałym przykładem są Chiny, które ze względu na chęć utrzymania cenzury w internecie utrudniała działanie Google na tamtejszym rynku.

Nasz rynek jest całkowicie zdominowany przez amerykańską firmę. Świadczą o tym badania dostarczane przez firmę Gemius, w których wyszukiwarka Google posiada ponad 97 % udziału. Jeszcze kilka lat temu istniały konkurencyjne mechanizmy wyszukiwania, a polski „tort” był podzielony na stosunkowo równe kawałki. Jednakże rodzime firmy zostały wyparte przez Google. Ostatkami sił broni się jeszcze NetSprint, który posiada niewiele ponad 1% udziału w rynku.

Skoro gigant z doliny krzemowej opanował prawie cały świat i obsługuje większość zapytań kierowanych do wyszukiwarek internetowych, zastanówmy się jaki to może mieć wpływ na zwykłych ludzi oraz na biznes. Jeżeli szukamy w internecie informacji, na temat rożnych sfer życia i do tego celu korzystamy tylko z jednego źródła jakim jest Google czy nie istnieje zagrożenie, że dane jakie otrzymujemy będą różnić się od rzeczywistości? Odbiegać od faktów? Motetem firmy są słowa „don’t be evil” ale czy na pewno Google nie robi nic złego? Wiemy, iż niechętnie chciało poddać się chińskiej cenzurze. Jednakże w wersji francuskiej i niemieckiej z bazy usunięto strony o treściach nazistowskich, rasistowskich i antysemickich. Skąd mamy mieć pewność, że nie dzieje się tak w przypadku innych treści?

Nieco odmienna kwestią jest wyświetlanie linków do stron firmowych, czy sklepów internetowych w wynikach wyszukiwania. Tu także, może istnieć cenzura. Dla firm prowadzących sprzedaż w internecie, czy tylko prezentujących swoją ofertę na stronach www, bardzo istotne jest zajmowanie wysokich pozycji na frazy związane z przedmiotem działalności przedsiębiorstwa. Gdyż obecność na pierwszej lub drugiej pozycji w wynikach wyszukiwania prowadzi do zwiększenia ruchu na stronie o wiele bardziej niż obecność na dziesiątej czy dwudziestej pozycji. Zaś dobrze dopasowany ruch, wpływa znacząco na zwiększanie sprzedaży lub znajomości marki.

Strony internetowe, aby zwiększyć oglądalność często skupiają się na jednym z tańszych sposobów promocji – pozycjonowaniu. W wielkim skrócie polega ono na optymalizacji stron pod kątem wyszukiwarek oraz zdobywaniem linków z innych stron. W polskich warunkach sprawa jest dość prosta, gdyż wystarczy się skupić wyłącznie na wyszukiwarce Google. Przez jej dominację będąc wysoko w wynikach, strony zapewniają sobie znaczący ruch, zaś jeśli strona znajduje się na niższych pozycjach lub raptownie je straci, może to doprowadzić do całkowitego upadku firmy. Dlatego jest duża pokusa aby lekceważyć wskazówki Google i starać się oszukać mechanizmy odpowiedzialne za tworzenie rankingu stron. Takie zachowania mogą prowadzić do kar nakładanych na strony łamiące regulamin wyszukiwarki. Są one ustalane ręcznie, przez pracowników lub automatycznie przez odpowiednie algorytmy Google.

Jedną z „ofiar”, którą spotkały konsekwencje za nie trzymanie się wytycznych wyszukiwarki jest BMW. Firma w 2006 roku została przyłapana na stosowaniu niedozwolonych technik na niemieckojęzycznej stronie. W efekcie czego domena bmw.de zniknęła na kilka dni z wyników wyszukiwania. Z racji tego, że kara spotkała potentata w branży samochodowej, blokada strony została usunięta już po kilku dniach. Fakt ten był spowodowany kilkoma czynnikami, jednym z nich była wielkość firmy. Dodatkowo producent samochodów usunął ze swojej strony błędy. Warto też się zastanowić nad tym, jakie negatywne skutki nieodblokowanie strony BMW przyniosłoby wyszukiwarce. Jeżeli konsumenci szukają informacji na temat pojazdów danej marki, lub chcą wejść bezpośrednio na stronę producenta, a nie mogą tego znaleźć w wynikach stają się niezadowoleni i winą za złe wyniki obarczają podmiot odpowiedzialny za ich dostarczanie, w tym przypadku Google.

Podobna sytuacja spotkała stronę amerykańskiej sieci domów handlowych J.C. Penney, która także została ukarana za stosowanie metod pozycjonowania niezgodnych z regulaminem Google. Jednakże w jej przypadku blokada została nałożona parę miesięcy temu i po dziś dzień nic się nie zmieniło, co z pewnością skutkuje dużymi stratami finansowymi dla tejże sieci.

Podsumowanie:
Z przedstawionych powyżej faktów wynika, iż osiągnięcie wysokich pozycji w Google jest bardzo istotne dla firm i stron internetowych, gdyż jest to niedroga i efektywna forma promocji, która może znacząco wpłynąć na oglądalność oraz przychody danego podmiotu. Jednakże przewaga Google nad innymi wyszukiwarkami oraz nieostrożne obchodzenie się z tym narzędziem stwarza zagrożenie w szczególności dla przedsiębiorstw, ale i dla zwykłych użytkowników, którzy szukają rzetelnej informacji w sieci.

Biorąc to pod uwagę powyższe fakty, należy poważnie zastanowić się podczas wybierania firmy mającej zająć się pozycjonowaniem naszej strony.